środa, 3 grudnia 2014

Czworonożni mieszkańcy Domu cz. 2

                       Dzisiejszego posta dedykuję małej Julce - fance kotów :)

             No właśnie, już wiecie o jakich domownikach będę pisała.... O kociakach, pięknych, rudo - białych pieszczochach.... Jak się u nas znalazły? Otóż dostaliśmy je jako bonusik do kózek.
             Kiedy pojechaliśmy po kozinki do tej miłej pani, o której pisałam poprzednim  razem, i weszliśmy do koźlarni, wybiegły ku nam cztery małe, kulki ze sterczącymi antenkami na pupciach. A ja zawsze chciałam mieć rudego kota... Pierwszy wpełzł na moją stopę i oczami powiedział: "Jestem twój, bierz mnie, pójdę za tobą wszędzie". Słowo daję, to widziałam w jego szafirowych oczyskach. Drugi, o szelmowskim spojrzeniu, wybrał moją córkę. "Ciągnie swój do swego!" - pomyślałam. Spojrzałam na szczęście malujące się na Jej twarzy, na oczęta kociaka na moich rękach i już wiedziałam, że pojadą z nami. Skoro nas wybrały nie mogliśmy ich nie wziąć... I w ten sposób nasza czteroosobowa rodzina powiększyła się do dziesięciu :) 
Dzieci nadały im imiona: Mynia i Pynia, bo wszyscy byli przekonani, za sugestią owej miłej pani, zresztą,  że to dziewczynki. W październiku okazało się jednak, weterynarz potwierdził, ze dziewczynkom wyrosły atrybuty męskie, więc kociaki zostały przechrzczone na Myńka i Pyńka. Na co mój P. się ucieszył, bo  jak powiedział: "Równowaga płciowa powróciła do normy" :)

Tak wyglądały latem

Mynia (jeszcze wtedy :))

Pynia (na tamten czas :))

Nie ma to jak przytulić się do siostry/brata

Mmm... coś ode mnie chcesz...?

Spać można w każdej pozycji....

.....i wszędzie....

Ach, jak przyjemnie powisieć na lipie....

.....i znowu pospać....

No, nie rozpychaj się....

A ty zabierz tą nogę....

               Na zdjęciach z tamtego okresu przeważnie śpią, bo rzeczywiście większość czasu przesypiały i nie przeszkadzały im nawet odgłosy remontu - wiertarki i piły elektrycznej. Poza tym jeśli już zechciały się poruszać, to robiły to w takim tempie, że mój aparat za nimi nie nadążał. Zwłaszcza za Mynią/Myńkiem. To ten, który wyczuł pokrewną duszę w mojej córci :)  
O tym jak kociaki wyglądają teraz, następnym razem.... Pozdrawiam Was cieplutko. Zwłaszcza fankę kotów :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.