piątek, 7 sierpnia 2015

BUSZUJĄCA W RZEPAKU

       

       Czerwiec pachniał rzepakiem. Żółte kwiaty niczym kobierzec miękko ścieliły się tuż przy ogrodzie. Zapach był cudny...... delikatnie słodki.......  Upajała się nim, kiedy tylko była w pobliżu. I ta muzyka..... trzepot pszczelich skrzydeł był dla niej ukojeniem. - Chcę tak na zawsze - pomyślała. Jeszcze wtedy nie wiedziała, że czarne chmury zbierają się nad jej głową.
         Najpierw przyszedł spadek formy. Zniechęcenie połączone z rozdrażnieniem i zmęczeniem. Nie mogła się skupić. Nie mogła pisać. A przecież ludzie czekają........ Pojawiły się wyrzuty sumienia i jeszcze większe przygnębienie. Zawiodła ich....... Zawiodła siebie.......
I jeszcze ta wiadomość. Ktoś bliski jej sercu ma problemy i potrzebuje pomocy, potrzebuje jej. Powinna pojechać do Łodzi, ale jest też potrzebna tutaj. Jest tyle pracy, jednak nie potrafiła nawet zmusić się do czegokolwiek. Gryzła się z myślami. Już nic jej nie cieszyło. Świat wokoło stał się przezroczysty. W końcu postanowiła - jedzie. Na tydzień, dwa. Może będzie umiała pomóc, a przy okazji przygotuje rzeczy do przeprowadzki. Nie przypuszczała tylko, że okaże się to niezwykle trudne.
      Na miejscu pomaga jak tylko potrafi........ Rozmowy, łzy....... Jednak to na nic. Znowu łzy, rozczarowanie, złość, nadzieja. - To jakiś obłęd! Strach odbiera jej apetyt. W zamian daje bezsenność. Chce teraz buszować w rzepaku, wdychać słodki aromat kwiatów, słuchać odgłosów przyrody. Tymczasem zatraca się we własnych myślach, wspomnieniach, tęsknocie. Tęskni do czasów dzieciństwa, kiedy wszystko było takie proste i beztroskie. Tęskni za wszystkim co kocha, co zostawiła w Domu pod Macierzankowym. Najbardziej brakuje jej synka. On jeden nie rozumiał, dlaczego musi wyjechać.  Czesał jej włosy i płakał, kiedy malowała się przed wyjazdem. - Będę za tobą tęsknił, mamusiu. - Ja za tobą też, synku - uśmiechała się łagodnie, tłumiąc łzy gdzieś w środku. Teraz, leżąc samotnie w łóżku, już nie musi ich ukrywać. Płyną jedna za drugą....... - Muszę wytrzymać - powtarza sobie. - Tu też jestem potrzebna. Musi załatwić wszystkie sprawy, uporać się z problemami, uporać się ze sobą. Jest przecież silna. Zawsze była...... Da radę, tylko musi się pozbierać i odnaleźć tą siłę w sobie. - Jak pomóc? Co zrobić? Co będzie najlepsze? Gdzie szukać pomocy? - zadręcza się pytaniami. Noc nie przynosi ukojenia...... Przytłacza ją bieg myśli. Nie są pozytywne. Zawsze tliło się światełko nadziei. Tym razem go nie ma. Nie jest w stanie wykonywać nawet najprostszych czynności. Nie może skupić się na pakowaniu mieszkania. To takie trudne......
          I jeszcze ten brak internetu......... Powinna pisać. Dręczą ją wyrzuty sumienia, chociaż i tak wie, że nie mogłaby sklecić choćby paru zdań. To ją przygnębia jeszcze bardziej, ale teraz musi się skupić na ważniejszym.
Dzień biegnie za dniem....... Noce są bardzo długie....... Łzy, lęk, strach, bezsilność - to jej towarzysze. Z pomocą przychodzą przyjaciółki. Już nie jest z tym wszystkim sama. Wspólnie znajdują rozwiązanie! - Żeby tylko się udało - zaklina. Trzyma kciuki i ma nadzieję. Pojawia się maleńki światełko w tunelu. To wystarcza, żeby się podnieść, żeby powróciły siły........ Udaje się........
        Wyczerpana fizycznie i psychicznie, nareszcie wraca pod Macierzankowe Wzgórze. Wie, że tu odzyska spokój i równowagę. Tyle się zmieniło przez te trzy tygodnie........ Ogród zarósł, pojawiły się nowe zwierzęta....... Jest tyle do nadrobienia....... P. nie naciska, daje jej czas na powrót. Kocha Go bardzo........ Rzepak już przekwitł, ale razem z synkiem buszuje w chruśniaku malinowym. Cieszy się każdą chwilą......... Powoli wraca do formy......... Tu jest najszczęśliwsza.........


Dziękuję Wam za cierpliwość......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.