środa, 13 maja 2015

Po tęczę w rajtuzach :)

               Wiosna, to w tej chwili zwariowany dla nas okres. Ręce mamy pełne roboty od rana do wieczora (o wszystkim wkrótce się dowiecie i zobaczycie). Mam kilka postów w przygotowaniu, których nie mogę dokończyć ( z braku czasu, oczywiście), a jeszcze więcej pomysłów na kolejne, ale nie mogę się oprzeć i muszę się z Wami podzielić tym dzisiejszym zjawiskiem..... 
               Wpadliśmy do domy cali przemoczeni. Przed chwilą w pośpiechu, bardzo dużym, chowaliśmy kozy, bo z nieba lunęła ściana deszczu. Dosłownie..... Mimo, że  kózki mamy bardzo zdyscyplinowane i niemalże same pobiegły do kożlarni, to nasze ubrania całkiem przemokły. Zrzuciłam więc kurtkę i zdjęłam spodnie, w końcu jestem w swoim domu i rajtuzach mogę sobie chodzić. A co! Mój P. wziął się za rozpalanie w piecu, a ja miałam zacząć przygotowywać kolację. Wyjęłam z lodówki niezbędne produkty, wstawiłam wodę na herbatę i wyjrzałam przez okno. Przestawało padać i nawet wyjrzało słońce. "Wytrzepię narzuty z foteli" - pomyślałam. Zara lubi na nich uciąć sobie drzemkę w ciągu dnia, więc bywają zapiaszczone. Chwyciłam je więc i wyszłam przed dom jak stałam, w bluzce, rajtuzach i pantoflach. I nagle mym oczom ukazała się ona...... Piękna, zjawiskowa, kolorowa.....
Z piskiem, w lekkiej panice, że nie zdążę wpadłam do domu krzycząc "Aparat! Aparat!" Rzuciłam narzuty, chwyciłam aparat z kuchennego stołu i wybiegłam. Zatrzymałam się przed kałużą, zrobiłam w tył zwrot, wbiegłam do domu krzycząc "Kalosze! Kalosze". Mój P. już trzymał kalosze w ręce. Wsunęłam nogi w buty i już byłam na zewnątrz.....  Tylko ONA, a przez krótką chwilę ONE - niezwykłe i takie ulotne..... i ja - w rajtuzach.... Dla Was, Kochani.....








Pozdrawiam Was tęczowo......
Już ubrana :))))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.