niedziela, 18 października 2015

Otulona jesiennym szalem

           
  
               Hmm...... Lubię te jesienne nastroje....... Przydymione barwy, zmieniające się nieustannie, liście szeleszczące pod stopami, świat przystrojony w białe perełki o świcie, klucze żurawi, gęsi i dzikich kaczek nad głową, na tle spopielałego nieba, cieniutkie niteczki babiego lata, błyszczące w promieniach jesiennego słońca........
               Jest niedziela....... Za oknem drobny deszcz siąpi od rana, zostawiając srebrzyste krople na uschniętych kwiatach pod oknem..... W oddali krajobraz otulony mgłą, jak ja ciepłym szalem...... Fotel przy piecu jest wymarzonym miejscem na dzisiejszy dzień. Trzask palącego się drewna, kot mruczący na kolanach, pies śpiący u moich stóp, kubek gorącej herbaty, wszystko to nastraja mnie dzisiaj nostalgicznie. Zastanawiam się nad sensem istnienia..... Nie w takim szerokim filozoficznym pojęciu, ale nad naszym istnieniem tutaj, w Glebiskach. Czy to ma sens? Czy cena, jaką płacimy za nasze marzenia nie jest zbyt wysoka? Jak długo wytrzymamy? 
Kiedy zakładałam tego bloga obiecałam sobie, że nie będzie to blog osobisty, o moich odczuciach, rozterkach, że nie będę się tutaj uzewnętrzniać. Chciałam jedynie pokazać Wam piękno tego miejsca, podzielić się z Wami historią powstawania naszego Domu pod Macierzankowym Wzgórzem. Jednak w miarę upływu czasu zrozumiałam, że to, co przeżywam, z czym się zmagam, i co mi w sercu gra, jest również częścią tej historii. Bo przecież historia to my. To my ją tworzymy. 
Śledziłam różne blogi i profile na facebooku o zbliżonej tematyce do mojego, gdzie ludzie, tak jak my wynieśli się z miasta, spełniając swoje marzenia, gdzieś daleko od zgiełku i pośpiechu. I wiecie co? Na żadnym z nich nie znalazłam choćby wzmianki, że ktoś ma jakieś problemy, zmaga się z codziennością, czy jest przemęczony i ma chwile zwątpienia. Czy mówienie o trudnościach jest w złym tonie? Czy ludzie po prostu się do tego nie przyznają? A może rzeczywiście wszystko im się udaje bez większego wysiłku. A może my robimy coś nie tak? Tylko, co? 
Dla mnie każdy dzień to w tej chwili walka. Walka ze sobą, swoimi słabościami, swoim kryzysem twórczym, przeciwnościami i problemami. Każdy dzień jest dla mnie wyzwaniem, ale to część tego miejsca. Nie mogę tego przemilczeć. Nie mogę udawać, że jest inaczej. I kiedy za kilka lat będę siedzieć przy kominku, tak jak dzisiaj przy piecu, i patrzeć na roztańczone płomienie, kiedy wszystko wokoło będzie takie, jak w naszych marzeniach, cofnę się pamięcią do tego posta, do moich rozterek i rozmyślań i powiem sobie: Dałam radę!!!

Chcę pamiętać o tej chwili.........

Otulona jesiennym szlem dziękuję Wam za każde dobre słowo.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.