poniedziałek, 21 grudnia 2015

NAMIASTKA DOMU - TEGO MI TRZEBA BYŁO

             Chyba każdy z nas ma czasami takie chwile, kiedy potrzebuje zmiany. Jakiejkolwiek, choćby maleńkiej, takiej, która zmusi nas do działania. Zmiany, po której poczujemy się lepiej, nabierzemy rozpędu. Takie zmiany dokonywały się właśnie przez ostatnie tygodnie w Domu pod Macierzankowym. Stąd jakoś mniej mnie ostatnio w internecie. Wszelkie działania potrzebują czasu, a doba jakoś nie chce się rozszerzyć. Ale od początku.......
             Od jakiegoś czasu zaczynam już mieć dosyć remontu. Tak, tak, moi Mili, po niemalże półtora roku dopada mnie kryzys remontowy, a ściślej mówiąc marazm z nim związany. W Domu od dawna nic spektakularnego się nie zadziało, ale o tym będzie osobny post podsumowujący ten rok.
Wracając do rzeczy, zaczyna mnie dołować ten wszechobecny kurz, popękane ściany, pokryte brudzącą farbą kredową, z zaciekami, z instalacją elektryczną na wierzchu, z jednym gniazdkiem w każdym pokoju, niezliczone ilości przedłużaczy, narzędzia walające się pod nogami. Ta obrzydliwa lamperia w kuchni w kolorze, delikatnie mówiąc...... Nie, nie będę delikatna! Powiem to dosadnie! Lamperia ma kolor MUSZTARDOWEJ SRACZKI!!!!! Podobnie jak podłogi we wszystkich pomieszczeniach, kuchni i pokojach, wszędzie tam, gdzie nie zerwaliśmy jeszcze desek, albo nie skuliśmy betonu. Ta farba pamięta czasy PRL-u, kiedy nie było w czym wybierać, człowiek brał, co było i nie wybrzydzał. W moim domu rodzinnym też pamiętam lamperię w tym "pięknym" kolorze, na szczęście królowała tam króciutko. Tutaj chętnie bym ją zamalowała, i już byłam bliska, aby tego dokonać, ale tynki w kuchni i tak będą skuwane (nie wiadomo jeszcze kiedy!, ale będą), więc doszłam do wniosku, że szkoda zachodu i pieniędzy. Póki co, wchodząc do kuchni, staram się nie zauważać tej sraczki pod nogami i na ścianach, albo wyobrażam sobie, że to jest kuchnia z moich marzeń......
Ech, zejdę jednak na ziemię. Od kiedy zorientowałam się, że ten stan rzeczy lekko mnie dobija, doszłam do wniosku, że namiastka domu zrekompensowałaby mi te niedogodności. Ponieważ wszystkie meble i rzeczy zostały już przewiezione z Łodzi (tak, przeprowadzka już się dokonała! Muszę Wam kiedyś napisać o niej, bo oczywiście nie obyło się bez przygód), postanowiłam już część mebli poprzednich właścicieli, z których do tej pory korzystaliśmy, zastąpić naszymi, moimi ukochanymi, starając się zachować w tym wszystkim trochę logiki i zdrowego rozsądku. I tak na przykład, zostawiłam jeszcze olbrzymią meblościankę składająca się z pięciu części i szafy (nigdy nie lubiłam tych segmentów z lat 80 - 90 - tych, na wysoki połysk, zajmujących całą ścianę pokoju), ale górę wzięło moje praktyczne podejście. Jest bardzo pojemna i schowałam w niej masę rzeczy. A dodatkowym jej plusem jest wiele półek zamykanych, więc moje "skarby" nie zbierają kurzu :)  
Zajmujemy obecnie dwa pokoje i kuchnię. Żadne z tych pomieszczeń nie jest wyremontowane. W pokoju naszego synka, w którym obecnie wszyscy śpimy, remont rozpoczął się rok temu, został przerwany na święta i w takim stanie pozostał do dzisiaj, na kolejne święta. Drugi pokój i kuchnia w ogóle są nie tknięte. Mimo to, ustawiliśmy wreszcie niektóre NASZE meble. Mam świadomość, że jak przyjdzie co do czego, to trzeba będzie to wszystko znowu spakować, wystawiać, wynosić. A potem znowu wnosić, ustawiać i rozpakowywać. Trudno, pomyślałam sobie, ja na tą chwilę bardzo potrzebuję otoczyć się wreszcie swoimi rzeczami......... Przespać się w swoim łóżku, usiąść w swoim fotelu, zjeść przy swoim stole. Założenie było takie, że pojawi się tylko część mebli i parę niezbędnych dodatków, jednak kiedy zaczęłam wszystko urządzać, popłynęłam, Kochani. Za jednymi niezbędnymi rzeczami pojawiły się kolejne, jeszcze bardziej niezbędne od poprzednich i tak od kilku tygodni rozpakowuję kartony, przekładam, układam, przepakowuję, wnoszę, wynoszę, porządkuję i przekopuję kolejne kartony w poszukiwaniu następnych potrzebnych rzeczy. Ale jestem w swoim żywiole!!! Uwielbiam urządzać, ustawiać, przestawiać....... nadawać klimat........ 


Kiedy wszystko poustawiałam, mój P. rozejrzał się po pokoju, westchnąwszy rzekł: Ojej, nareszcie jak w domu....... I mocno mnie przytulił........ Jemu również tego brakowało. Tej namiastki domu......

Jutro zaczynam stroić Dom na święta. Już nie mogę się doczekać!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.