Kochani, następny post o kozach, ale nie sposób o nich nie pisać, kiedy ostatnio tyle się dzieje w naszym stadku. No i nie sposób przejść koło malutkich kózek obojętnie. Zaniedbałam niektóre obowiązki na rzecz tych słodziaków. Przesiaduję z nimi w boksie, bawimy się na łące (na szczęście pogoda sprzyja) - godzina, dwie mijają nie wiem kiedy.
A i dorosłe osobniki dostarczają nam atrakcji. Dzisiaj, na przykład, to był istny cyrk w kozim stadzie! Mela od rana, meczy wniebogłosy tak, że pewnie cała wieś, a może i gmina słyszy. Oglądam ją ze wszystkich stron, zatroskana, czy aby nie zraniona. Znajduję przyczynę - ruja! Sonia z rują, od wczoraj w boksie z trzema (!) koziołkami. Mela woła: Chłopa mi daj! No to idę po kozła jakiegoś, coby uciszyć Meline meczenie. W boksie cała czwórka szczęśliwa, żaden kozioł nie chce iść. Ciągnę Felka. Poszedł jak na skazanie. Gdy tylko zorientował się, w czym rzecz, zapomniał o Soni. Kubuś, siedmiotygodniowy synek Meli, też poczuł zew natury i skorzystać chciał z okazji. Z własną matką!!! Skończyło się na kilku kuksańcach od matki i Felka. A Felek, musicie wiedzieć, ma największe branie u pań :) Wszystkie go chcą! Napiszę o tym osobny post, bo i filmik z tegoż aktu nagrałam, tylko nie wiem, czy aby wypada tak publicznie to pokazywać. Jak sądzicie? Przypomniało mi się właśnie, że obiecałam Wam post, jak to rękę przyłożyłam do ciąż Meli i Peli. Ha! nowy fach zdobyłam! A i Sonia to jest rujowy przypadek, że ho ho. Będzie zatem post tylko dla dorosłych!
No, ale zostawmy to już, bo miało być o słodkich, wesołych, rozbrykanych i bardzo ciekawskich kózkach, a ja tu na jakieś akty zeszłam. To pewnie pod wpływem tego, czego się dzisiaj naoglądałam :)
Kubuś, Oleś i Cesia są śmiałe i odważne w kontaktach z człowiekami, chociaż Cesia była bardziej nieśmiała i dłużej oswajała się z ludzkim towarzystwem. Wszystkie cieszą się i merdają ogonkami, jak tylko się zbliżamy, a wystarczy, że któreś z nas ukucnie, ochoczo wskakują na kolanka. Zajrzą w każdą dziurę i skosztują wszystkiego, w co jest człowiek odziany :) I posmakują dłoni, włosów, policzka. I zostawią ślady zabłoconych kopytek na ubranku. Uwielbiają być głaskane, czochrane i drapane - dosłownie wszędzie. Kiedy są drapane po boczkach, zastygają w bezruchu. Taką to sprawia im przyjemność. Małe pieszczochy........ :)
Poniżej kilka zdjęć, na których zobaczycie,
jak to nasze maluchy rosną i śmiało sobie poczynają
oraz filmik o tym, jak kózki lubią pobrykać :)
A że kobiety maja pierwszeństwo, najpierw sesja z Cesią :)
Cesia, to największa pieszczocha z całej trójki
Lubi moje włosy.....
...... i dawać całusy......
Kubuś, to rogata bestyjka :)
Nie lęka się nawet starszej i większej od siebie Lusi
Bawi się ze swoim kumplem Olusiem
Wskakuje na trzeciego
Zabiera mi aparat. Aparat jeden! :)
Brat i siostra
Prawda, że słodziaki?
Aha, dajcie znać w komentarzach,
czy chcecie filmik z dzisiejszego aktu,
czy uważacie, że nie wypada?
;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.